77. rocznica powstania w getcie warszawskim. Samotne obchody dla samotnie ginących

77. rocznica powstania w getcie warszawskim. Samotne obchody dla samotnie ginących

Jan Grabowski


Akcja ‘Żonkile’ z okazji rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim

Po raz pierwszy uczestniczyłem w obchodach rocznicy powstania w jego czterdziestolecie. Stałem wtedy w małej grupce ludzi, z której uzbrojeni po zęby milicjanci raz po raz wyciągali kolejnych uczestników i wlekli do suk. Odniosłem wrażenie, że wszyscy się skądś znają.

Jan Grabowski
Dziś przypada 77. rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim, pierwszego powstania w okupowanej Europie. Zrywu zbudowanego na żydowskiej rozpaczy, na świadomości nieuniknionej i nadchodzącej Zagłady.

Dzisiejsze obchody są ze wszech stron niezwykłe – po raz pierwszy od lat odbędą się one w ciszy, w naszych umysłach i sercach. Jeszcze rok temu, jak co roku, plac w środku byłego getta odgradzały barierki, którymi od tłumów odgradzali się rządzący. A zza barierek politycy o gładkich twarzach i ustach pełnych frazesów wygłaszali wysycone patosem przemówienia o męczeństwie ludzi, których los był im głęboko obojętny.

Być może te ciche i samotne obchody staną się początkiem refleksji nad samotnością ginących żydowskich powstańców.

Po raz pierwszy uczestniczyłem w obchodach rocznicy powstania w jego czterdziestolecie. Stałem wtedy w małej grupce ludzi, z której uzbrojeni po zęby milicjanci raz po raz wyciągali kolejnych uczestników i wlekli do stojących obok suk. Średnia wieku była zdecydowanie emerytalna; odniosłem poza tym wrażenie, że wszyscy się skądś znają. Nietrudno było się domyślić skąd. Obok mnie trzęsła się (z gniewu, zdenerwowania, strachu – sam już dziś nie wiem) staruszka, a naprzeciw nas rząd ZOMO-wców bił pałkami w tarcze. Jeden z nich warczał, patrząc na nas: “won do Izraela!”. Niewykluczone, że stojąca obok mnie starsza pani widziała już – czterdzieści lat wcześniej – na tym samym placu uzbrojonych mężczyzn w mundurach. Obok mnie tajniak ciągnął za sobą stawiającego opór publicystę i krytyka Romana Zimanda. Pamięć o powstaniu getta to pamięć trudna. I bardzo bolesna – bez względu na zmieniające się konstelacje polityczne i bez względu na panujący ustrój.

Warto dziś wspomnieć nie tylko tych, którzy ginęli w Warszawie. Warto również pamiętać o wszystkich innych aktach żydowskiej rozpaczy – a były ich setki – które nie doczekały się swoich pomników ani obchodów, ani nawet jednego cichego wspomnienia. Wspomnijmy zdesperowanych ludzi, którzy zabarykadowali się w swoich domach w szczątkowym getcie w Węgrowie, które likwidowano kilka dni po wybuchu powstania w Warszawie. Polski świadek wydarzeń wspominał: „strażacy pomagali Niemcom podpalać budynki getta, a potem bosakami wyciągali zmoczonych Żydów z płonących domów”.

Wspomnijmy getto w Brodach, które likwidowano kilka tygodni po Warszawie. Tam Żydzi również stawili opór. Nie mając broni, zabarykadowali się (tak jak Żydzi z Węgrowa) w swoich domach, które jeden po drugim podpalali Niemcy. Do Niemców przyłączyli się na ochotnika „gapie”, pracujący w okolicy robotnicy. Jeden z nich kilka dni później zeznał: „wszedłem do żydowskiego mieszkania, gdzie z krzykiem i w wielkim wzburzeniu rzuciła się na mnie Żydówka, zadałem jej cios sztyletem. Cios okazał się śmiertelny”. Chciałbym, żebyśmy dziś pamiętali i o tej bezimiennej Żydówce z Brodów, która rzuciła się “z krzykiem i w wielkim wzburzeniu” na swoich katów.

Chciałbym, na koniec, żebyśmy pomyśleli o samotności ginących. 22 kwietnia 1943 r., w czwartym dniu powstania, warszawski emeryt mieszkający na Żoliborzu zapisał w swoim dzienniczku: „Wszyscy dziwią się, skąd żydzi mają tyle broni i amunicji i są strasznie zawzięci na żydów, bo twierdzą, że żydzi nagromadzili broń i amunicję na nas polaków, żeby tą bronią w odpowiednim momencie opanować sytuację i wprowadzić komunizm. Może w tem tkwi trochę prawdy”. Warto o tych słowach pamiętać, gdy po raz kolejny słyszeć będziemy przemówienia polityków o solidarności społecznej w obliczu żydowskiego nieszczęścia, o tym, jak to wszyscy nieśli ginącym Żydom pomoc, i o tym „jak wiele drzewek mają nasi w ogrodach Yad Vashem”. Niech ten dzień będzie poświęcony ludziom, którzy ginęli w samotności. To przecież niezbyt wielka ofiara złożona na ołtarzu ich pamięci.


Prof. Jan Grabowski – historyk, badacz Holocaustu; pracuje na University of Ottawa


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com