Piasek dla kota i inne troski
Andrzej Koraszewski
Żeby kupić piasek dla kota, trzeba pojechać do centrum miasta. Piechotą to kwadrans, samochodem trzy minuty. Piasek ciężki. Biorę klucz i idę do garażu. Nie wiadomo dlaczego po drodze przypominam sobie rozmowę sprzed 40 lat w Instytucie Historii Gospodarki w Lund z kolegą, który właśnie przeczytał raport z badań nad zmianami języka niemieckiego w NRD i w RFN. Język mieszkańców NRD stawał się coraz bardziej zbiurokratyzowany zaś mieszkańców RFN wręcz przeciwnie, tracił swoją tradycyjną sztywność i stawał się coraz bardziej kolokwialny. Kolega chciał się dowiedzieć, jak to jest ze zmianami języka polskiego pod wpływem socjalizmu. Powiedziałem mu o moim zachwycie, kiedy przyjechałem do Szwecji i odkryłem, że nawet urzędnicy starają się mówić i pisać ludzkim językiem. Nie pamiętam podawanych przykładów, jak to w Polsce urzędnicza pokraczność wkradała się do codziennych rozmów, ale nie miałem problemu, żeby poprzeć polskim doświadczeniem wnioski niemieckiego badacza. Uświadomiłem mu wszechobecne w Szwecji hasło skriv som du talar (pisz, jak mówisz), które nawiasem mówiąc, wywoływało we mnie pewien niepokój, ponieważ polski język mówiony jest mocno przeplatany łaciną, co byłoby jednak niestosowne przy prezentacji badań naukowych. Wsiadłem do samochodu i udałem się do miasta, żeby nabyć piasek dla kota.
Postawiłem samochód w rynku naprzeciwko gabinetu weterynaryjnego pani Kingi i postanowiłem przy okazji pójść do bankomatu, żeby wyjąć trochę gotówki. Znajomy hodowca rzepaku ucieszył się na mój widok i zapytał, co sądzę o tej zmianie rządu.
Zdziwiłem się, że Morawiecki poddał się do dymisji, na co mój znajomy roześmiał się i powiedział, że chodzi mu o rząd w Izraelu. Nie chcąc prezentować publicznie czarnych myśli, powiedziałem, że czas pokaże, bo rządu jeszcze nie ma, a zbieranina, która go kleci określa się jako rząd jedności, co jest informacją, że będzie to rząd swarów i nieporozumień. Może pan mieć rację, powiedział hodowca rzepaku, dodając, że Bibi to teraz pewnie pójdzie do więzienia.
Powiedziałem, że nie sądzę, co wywołało jego zdumienie. Jak to, zapytał, informując, że jak Bibi przestanie być premierem, to przecież straci immunitet.
Fakt, że izraelski premier straci immunitet nie oznacza jeszcze uprawomocnienia się wyroków prasowych – uciąłem krótko, zamierzając przerwać tę rozmowę i odzyskać płynność finansową w drodze pobrania pieniędzy ze ściany. Hodowca rzepaku nie dawał jednak za wygraną. Przekonywał mnie, że przecież wszyscy pisali, że Bibi pójdzie do więzienia. Zapewniłem go, że ja niczego takiego nie pisałem.
To go jednak trochę zbiło z tropu, ale chyba nie za bardzo, bo zapytał, dlaczego nie sądzę. Odpowiedziałem, że nie jestem sędzią, że nie miałem wglądu w materiały zebrane przez prokuraturę, więc premiera Netanjahu oceniam tylko jako polityka, a rozważenie zarzutów kryminalnych pozostawiam właściwemu sądowi.
– Ale wszyscy… powtórzył ponownie zrozpaczony hodowca rzepaku.
Powiedziałem, że ma informacje od dziennikarzy, a to nie jest dobre źródło. Zmartwił się trochę, chciał jednak wiedzieć, czy wiem coś więcej. Zapewniłem go, że wiem, że nic nie wiem.
To najwyraźniej upewniło go w przekonaniu, że mogę coś wiedzieć i odmawiam podzielenia się moją wiedzą. Powiedział trochę niepewnie, że przecież nie pisaliby, jakby nie byli pewni.
Zapewniłem go, że dziennikarze byli pewni, ale to samo możemy powiedzieć o pani Kowalskiej, która jest pewna, że Jadzia źle się prowadzi. Znamy plotki, wiemy, że sąd odrzucił część zarzutów przedstawionych przez prokuraturę, a co będzie dalej – wzruszyłem ramionami na znak, że nie mam zielonego pojęcia. Ugryzłem się w język, bo już chciałem zapytać, co sądzi o odwołaniu wyborów w Palestynie i zamiast tego powiedziałem, że jego rzepak pięknie kwitnie. Odpowiedział, że wszystko w tym roku spóźnione, mało słońca, a i tak pewne, że skupujący znowu się zmówią i zaniżą cenę.
Obyśmy zdrowi byli, powiedziałem z nadzieją, że nie podtrzyma tego tematu. Widziałem, że ma ochotę, więc pożegnałem się pospiesznie, mówiąc, że żona czeka na piasek dla kota, to znaczy, na zakupy.
Andrzej Koraszewski – Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com