Polska 1920, Ukraina 2022. To, czego wtedy zabrakło, dzieje się teraz

Wojna polsko-bolszewicka, 1920 r. Obrońcy Lwowa, sztab na rogatce Łyczakowskiej (fot. Marek Munz (1872-1937) / Polona)


Polska 1920, Ukraina 2022. To, czego wtedy zabrakło, dzieje się teraz

Tomasz Nałęcz


Ukraińcy walczą dziś z Rosją jak Polacy w 1920 r. Józef Piłsudski, największy w Polsce rzecznik ukraińskiej suwerenności, byłby szczęśliwy.

.

Wojna, jaką Rosja toczy dzisiaj z Ukrainą, pod wieloma względami przypomina wojnę sowiecko-polską z lat 1919-21. W obydwu przypadkach, Polski w 1918 r. i Ukrainy w 1991 r., ujarzmione wcześniej przez Rosję narody wykorzystały kryzys imperium rosyjskiego – w 1918 r. spowodowany przegraną wojną z Niemcami i rewolucją bolszewicką, a w 1991 r. upadkiem Związku Sowieckiego – i wybiły się na niepodległość. Rosja nie mogła temu zaradzić, ale kiedy odzyskała siły, ruszyła do natarcia. W przypadku Polski okres wytchnienia trwał zaledwie kilkanaście miesięcy, w przypadku Ukrainy znacznie dłużej, ale ta różnica nie jest aż tak ważna.

Polska 1920, Ukraina 2022

O wiele bardziej liczy się fakt, że identyczny był cel agresji. W 1920 r. w Polsce i w 2022 r. na Ukrainie stawką było i jest odbudowanie imperium rosyjskiego i ponowne wcielenie do niego narodów chcących wolności i suwerenności oraz, co nie mniej ważne, budujących demokrację i strategicznie wiążących się z Zachodem. Ciekawe, że w obu przypadkach Kreml uwierzył we własną propagandę i fałszywie założył, że witany będzie przez znaczną część ludności nie jako agresor, tylko jako wyzwoliciel. Lenin był przekonany, że polscy robotnicy i chłopi odwrócą się od rządu „kapitalistów” i „obszarników” i poprą przewrót socjalny propagowany przez bolszewików. Zaś Władimir Putin łudził się, że miliony Ukraińców, zwłaszcza tych posługujących się językiem rosyjskim, powitają jego żołnierzy kwiatami, porzucając rząd w Kijowie jako „faszystowski” i „nacjonalistyczny”.

Tymczasem w Polsce w 1920 r. i na Ukrainie w 2022 r. przeciwko rosyjskiemu agresorowi, broniąc wolności i własnego państwa, do walki stanął cały naród. Jak bohatersko walczą Ukraińcy, widzimy każdego kolejnego dnia. Identycznie czynili w 1920 r. Polacy. W najbardziej krytycznym momencie wojny, w lipcu i sierpniu, na apel „ojczyzna w niebezpieczeństwie” do wojska masowo wstępowali robotnicy, chłopi, inteligenci, zwłaszcza studenci i uczniowie, co pozwoliło zwiększyć armię prawie do miliona żołnierzy.

Składając hołd dzisiejszemu heroizmowi Ukraińców, historyk może tylko żałować, że nie zachowali się oni tak przed stu laty. Obecny bój nie jest przecież pierwszym starciem z Rosją.

Walczyli już z nią po 1918 r., broniąc budowanej własnej państwowości. O jej zachodnią granicę bili się też z Polską. Dopiero 1 września 1919 r. podpisano polsko-ukraiński rozejm, który położył kres bratobójczej wojnie i pozwolił obu stronom skoncentrować się na działaniach przeciwko Rosji.

21 kwietnia 1920 r. w Warszawie zawarto umowę, w której Polska uznała niepodległość Ukrainy. Podpisano też tajny układ o współdziałaniu wojsk polskich i ukraińskich pod naczelnym dowództwem Józefa Piłsudskiego. Cztery dni później, 25 kwietnia, ruszyła wielka polska ofensywa wspierana przez oddziały ukraińskie dowodzone przez Symona Petlurę. Siły sowieckie operujące na Ukrainie zostały rozbite i wyparte za Dniepr. 7 maja 1920 r. oddziały polskie i ukraińskie wkroczyły do Kijowa.

Ukraińcy walczą z Rosją jak Polacy w 1920 r.

Jednak mimo tej klęski Sowieci dysponowali wystarczającym potencjałem do dalszego prowadzenia wojny. Sama Polska nie była w stanie ich rozgromić, zmusić do kapitulacji i uznania suwerennego państwa ukraińskiego. Do tego niezbędny był wysiłek Ukraińców. Gdyby do walki stanął cały naród, korzystając z polskiego wsparcia, Rosjanie zostaliby pokonani, a państwo ukraińskie sprzymierzone z polskim zyskałoby solidne gwarancje dalszego funkcjonowania. Tak się jednak nie stało. Przytłaczająca większość Ukraińców pozostała bierna i nie wsparła państwowości i armii ukraińskiej. Ostatecznie więc zwycięski dla Polski wynik wojny pozwolił na jej ocalenie, ale Ukraina swoją szansę straciła i na kolejną musiała czekać aż 70 lat.

To, czego zabrakło przed stu laty, dzieje się dzisiaj na naszych oczach. W obronie ukraińskiej państwowości z rosyjskim agresorem walczy cały naród z podziwianą przez cały świat determinacją i heroizmem. Z radością patrzy na to z góry Józef Piłsudski, największy w Polsce rzecznik ukraińskiej suwerenności. Najpiękniejszy to prezent w przypadającym dzisiaj dniu jego imienin.


Tomasz Nałęcz – historyk i polityk, emerytowany profesor UW, w latach 2001-05 wicemarszałek Sejmu, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. historii i dziedzictwa narodowego


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com