Zbigniew Ziobro, członek komisji śledczej w sprawie afery Rywina. Pod względem liczby widzów posiedzenia komisji ustępowały jedynie skokom Adama Małysza (Fot. Krzysztof Miller / Agencja Wyborcza.pl)
Afera Rywina. Zbigniew Ziobro miał w rękach kluczowy materiał dowodowy
Tomasz Nałęcz
Afera Rywina zatrząsnęła III RP i zmieniła układ sił w polskiej polityce. Zbigniew Ziobro otrzymał korespondencję między Agorą a minister Aleksandrą Jakubowską, lecz odłożył ją na półkę.
22 lipca 2002 r. do Adama Michnika, herosa opozycji antykomunistycznej, redaktora naczelnego najbardziej opiniotwórczej gazety w dawnym bloku wschodnim, przyszedł Lew Rywin, ceniony producent filmowy, współpracujący z Wajdą, Spielbergiem i Polańskim, i w imieniu „grupy trzymającej władzę” zaproponował za gigantyczną, wynoszącą 17,5 mln dol., łapówkę takie sformułowanie zmienianej właśnie ustawy o radiofonii i telewizji, by spółka Agora, wydająca „Gazetę Wyborczą”, mogła kupić telewizję Polsat. Jako swego protektora Rywin wskazał premiera Leszka Millera.
Zszokowany Michnik, aby udokumentować przestępstwo, nagrał Rywina, po czym udał się do zaprzyjaźnionego z nim Millera. Ten, jeszcze tego samego 22 lipca wieczorem, urządził w swoim gabinecie konfrontację Rywina z Michnikiem. Przerażony producent stanowczo zaprzeczył, że to premier wysłał go do Agory. Przyciśnięty do muru jako swego mocodawcę wymienił Roberta Kwiatkowskiego, prezesa TVP.
21.02.2003, Warszawa, Lew Rywin w drodze na przesłuchanie na komisji
Znalazły one szczęśliwy finał 13 grudnia 2002 r., dlatego dopiero po świętach Bożego Narodzenia, 27 grudnia 2002 r., „Gazeta” opublikowała tekst Pawła Smoleńskiego „Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika” , opisujący całą historię. Wybuchł skandal. Były to czasy, kiedy w Polsce jeszcze normalnie funkcjonowały media i opinia publiczna i taka sensacja oznaczała polityczne trzęsienie ziemi.
Opozycja zażądała powołania przez Sejm komisji śledczej. Choć z oporami, ale zgodził się na to Sojusz Lewicy Demokratycznej, chcący uniknąć zarzutu blokowania wyjaśnienia afery. Przesądziło zdanie Millera, który w tej sprawie uważał się za poszkodowanego. Odgrażał się, że jak komisja wskaże wspólników Rywina, to osobiście złoży ich do politycznego grobu i przebije osinowym kołkiem.