Na taśmach nagranych w 1957 roku słychać, jak Adolf Eichmann chwali się swoją rolą w ludobójstwie europejskich Żydów.
Odkryte taśmy z wyznaniami Eichmanna
Jeff Jacoby
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Nowy serial dokumentalny — „Spowiedź diabła: zaginione taśmy Eichmanna”— nadawano w Izraelu w ciągu ostatniego miesiąca. Trzonem serii są nagrane na taśmę wywiady, które Eichmann, czołowy nazistowski organizator, udzielił w Argentynie w 1957 roku Willemowi Sassenowi, holenderskiemu sympatykowi nazizmu. W czasie procesu Eichmanna w 1961 roku prokuratura wiedziała o tych nagraniach i dysponowała ponad 700 stronami transkrypcji, z których wiele zawierało odręczne notatki Eichmanna. Ale izraelski Sąd Najwyższy wykluczył transkrypcje jako dowód, a prokuratura nie była w stanie zdobyć samych nagrań. Ostatecznie taśmy trafiły do archiwum niemieckiego rządu. Dopiero dwa lata temu twórcy nowego dokumentu, Kobi Sitt i Yariv Mozer, dostali pozwolenie na ich wykorzystanie.
Na rozprawie Eichmann twierdził, że był tylko funkcjonariuszem niskiego szczebla, który wykonywał rozkazy i nie był za nic odpowiedzialny. Choć dowody wskazywały inaczej, zaprzeczał, jakoby zajmował się logistyką związaną z deportacją milionów austriackich, polskich i węgierskich Żydów do gett i obozów zagłady.
Jak donosiła w zeszłym tygodniu Isabel Kershner w „New York Times”, „seria dokumentalna przeplata mrożące krew w żyłach słowa Eichmanna w obronie Holocaustu po niemiecku, z inscenizacjami spotkań sympatyków nazistów z 1957 roku w Buenos Aires, gdzie dokonano nagrań”.
Odsłaniając zwierzęcy, ideologiczny antysemityzm Eichmanna, jego gorliwość w polowaniu na Żydów i jego rolę w mechanizmie masowych mordów, serial po raz pierwszy przedstawia masowemu odbiorcy brakujące dowody z procesu.
Słychać, jak Eichmann uderzał muchę, która bzyczała po pokoju i powiedział, że ma „żydowską naturę”.
Powiedział swoim rozmówcom, że „nie obchodziło go”, czy Żydzi, których wysyłał do Auschwitz, przeżyją, czy zginą. Zaprzeczając wiedzy o ich losie na swoim procesie, powiedział na taśmie, że rozkaz głosił, że „Żydzi, którzy są zdolni do pracy, powinni być wysłani do pracy. Żydzi, którzy nie są zdolni do pracy, muszą być wysłani na miejsce Ostatecznego Rozwiązania, kropka”, co oznacza ich fizyczne zniszczenie.
„Gdybyśmy zabili 10,3 miliona Żydów, powiedziałbym z satysfakcją: ‘Dobrze, zniszczyliśmy wroga’. Wtedy wypełnilibyśmy naszą misję” – powiedział, mówiąc o wszystkich Żydach Europy.
Nie widziałem tej nowej serii, ale obejrzę ją, gdy zostanie udostępniona w Stanach Zjednoczonych. Ale wiadomość o nagraniach Eichmanna sprawiła, że zacząłem myśleć o międzynarodowej reakcji w maju 1960 roku, kiedy izraelscy agenci schwytali zbiegłego wysokiego rangą nazistę w Buenos Aires i wywieźli go do Izraela, by postawić go przed sądem.
Dziś proces Eichmanna i operacja, która doprowadziła go do ławy oskarżonych, uważane są za kamienie milowe w sprawie sprawiedliwości i odpowiedzialności za ofiary ludobójstwa.
Według słów jednego z ekspertów — szef Biura Dochodzeń Specjalnych Departamentu Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych — był to „niezwykle pozytywny punkt zwrotny w historii egzekwowania praw człowieka” i „był prawdopodobnie bardziej odpowiedzialny niż jakiekolwiek inne wydarzenie za odrodzenie zainteresowania prokuratorów sprawami nazistowskimi w Niemczech, w Stanach Zjednoczonych i żałośnie niewielu innych krajach, które po latach pięćdziesiątych dążyły do wymierzenia sprawiedliwości w tych sprawach”. Proces Eichmanna zachęcił osoby, które przeżyły Holocaust, by po raz pierwszy otwarcie mówić o swoich doświadczeniach i zapoczątkował rozwój studiów nad Holocaustem jako poważnej dyscypliny akademickiej. Rozpoczął także proces kultywowania pamięci o Holokauście — o czym rzadko myślało się przez pierwsze półtorej dekady po wojnie. Przede wszystkim, skupiło to globalną uwagę na kwestii wymierzenia sprawiedliwości za to, co nazistowskie Niemcy zrobiły europejskim Żydom.
Zdumiewające jest więc uświadomienie sobie, jak rozwścieczona była opinia elit, gdy zespół agentów Mossadu wytropił Eichmanna w Argentynie i przewiózł go do Izraela.
„Potępienia napływały z całego świata” — napisał Daniel Gordis w swojej nagrodzonej książce o historii powstania Izraela.
Argentyńscy oficjele, którzy bezwstydnie udzielali schronienia nazistom, twierdzili, że działanie Izraela było „typowe dla metod stosowanych przez reżim całkowicie i powszechnie potępiony”. Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję 138, stwierdzającą, że Izrael naruszył suwerenność Argentyny i ostrzegała, że przyszłe podobne działania mogą podważyć międzynarodowy pokój. Stany Zjednoczone, Francja, Wielka Brytania i Związek Radziecki przyłączyły się do potępienia Izraela. Argentyńscy cywile, podążając za reakcją swojego rządu, odpowiedzieli gwałtownymi antysemickimi atakami na argentyńską społeczność żydowską.
W sprawozdaniu z procesu Eichmanna z 2011 roku amerykańska historyczka Deborah Lipstadt zauważyła, że podczas gdy niezliczona liczba obywateli była tak zelektryzowana wyczynem Mossadu, jak gdyby znaleziono samego Hitlera, w większości mediów wybuchła niepohamowana wrogość. „W ciągu miesiąca – napisała – „Washington Post” opublikowała dwa obelżywe artykuły redakcyjne potępiające izraelskie ‘prawo dżungli’ i przewidujące, że izraelski proces będzie ‘skażony bezprawiem’, ‘żądzą zemsty’ i ‘obniży powagę prawa’”. I dalej:
„Time” potępił „aroganckie lekceważenie prawa międzynarodowego” przez Izrael. „New York Post” przewidział, że będzie to „proces pokazowy”, który powinien był odbyć się w Niemczech. „Christian Science Monitor”, zajmując jeszcze bardziej skrajne stanowisko, argumentował, że twierdzenie Izraela o posiadaniu uprawnień do orzekania o zbrodniach przeciwko Żydom popełnionych poza Izraelem było identyczne z twierdzeniem nazistów o „lojalności Niemców urodzonych w Niemczech lub ich potomków” gdziekolwiek się znajdują. Niektóre z bardziej jadowitych ataków pochodziły z „National Review” Williama Buckleya. Poświęcił temu tematowi trzy artykuły redakcyjne w ciągu kilku tygodni od schwytania Eichmanna. W zaskakującym oświadczeniu Buckley opisał Eichmanna jako „przyczyniającego się do eksterminacji setek tysięcy”. (podkreślenie dodane). Potępiając proponowany proces jako „szkodliwy” wysiłek, mający na celu przemawianie w imieniu „mitycznego podmiotu prawnego (narodu żydowskiego)”, Buckley dziwił się, że ma on trwać trzy miesiące, podczas gdy skupienie Kościoła chrześcijańskiego „na ukrzyżowaniu Jezusa Chrystusa [trwa] tylko przez jeden tydzień w roku”. To, jak stwierdził, było symptomatyczne dla żydowskiej „odmowy przebaczenia”.
Było tego dużo, dużo więcej, jak udokumentowała Lipstadt, ale gdzieniegdzie inne głosy wyrażały inne poglądy. Godny uwagi wyjątek od potoku potępienia wysunął wybitny argentyński pisarz Ernesto Sabato, który w gazecie „El Mundo” z Buenos Aires zapytał: „Jak możemy nie podziwiać grupy odważnych ludzi, którzy… . . mieli uczciwość przekazania go na rozprawę przez trybunały sądowe zamiast . . . wykończyć go na miejscu?”
W końcu sprawiedliwość została wymierzona. Proces Eichmanna był sprawiedliwy. Jego sędziowie byli skrupulatni. Jak napisał w londyńskim „Sunday Times” słynny angielski historyk Hugh Trevor-Roper, zasadność jego oskarżenia – aczkolwiek przez rząd kraju, który nie istniał, kiedy popełnił swoje zbrodnie – została przeprowadzona „bezbłędnie na podstawie ustalonej teorii i praktyki państw cywilizowanych”.
Antyizraelska wrogość i histeria, które wybuchły, gdy Eichmann został złapany w Argentynie, są teraz w dużej mierze zapomniane. Była to sytuacja antyizraelskiej wrogości i histerii, które wybuchają rutynowo za każdym razem, gdy państwo żydowskie działa w obronie swojego narodu lub swoich podstawowych interesów i jak większość takich wybuchów, ostatecznie okazała się nieistotna. Tym, co przetrwało ten epizod, jak podkreśla nowy dokument, było heroiczne ucieleśnienie sprawiedliwości historycznej i ustanowienie kluczowej zasady: osoby, które popełniają zbrodnie przeciwko ludzkości, mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności za swoje czyny w dowolnym miejscu i czasie, i przez każdy naród uprawniony do ich sądzenia.
Jeff Jacoby – Amerykański prawnik i dziennikarz, publicysta “Boston Globe” od 1994 roku.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com