(Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl)
Dlaczego dla prawicy prof. Grabowski jest historykiem kontrowersyjnym, a prof. Roszkowski nie
Mirosław Maciorowski
Wzestawieniu najczęściej cytowanych na świecie polskich badaczy dziejów najnowszych prawicowi historycy w ogóle się nie liczą.
Raport o cytowaniach za lata 1989-2021 firmuje Fundacja im. Janusza Kurtyki, instytucja ściśle współpracująca z Instytutem Pamięci Narodowej (Kurtyka w chwili śmierci w katastrofie smoleńskiej był jego prezesem), a jeszcze ściślej związana z rządzącą prawicą. W jej radzie programowej zasiadają ideolodzy, historycy, politycy i publicyści sympatyzujący z PiS, m.in. profesorowie Andrzej Nowak, Zdzisław Krasnodębski, Jan Żaryn, Sławomir Cenckiewicz, Krzysztof Szwagrzyk i Krzysztof Szczerski, ale też minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, szef Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krzysztof Skowroński czy samozwańczy lobbysta rządowy na odcinku pamięci Bronisław Wildstein.
Raport opublikowany na stronie fundacji sygnuje dr Artur Goszczyński przedstawiony jako „specjalista naukowy modułu think tank”, historyk specjalizujący się w dziejach polsko-litewskich za panowania Wazów. Na co dzień pracuje na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach.
Na wstępie Goszczyński opisuje metodę badawczą, która – co odnotowano także w podtytule raportu – opiera się na „cytowalności w bazie Google Scholar”.
Autor przeanalizował dorobek 809 polskich naukowców i w ponad 30 tys. prac powstałych w 39 językach stwierdził zaledwie 41 361 cytowań. Zdaniem Goszczyńskiego tak słaby wynik świadczy „o niskim poziomie rozpoznawalności polskich historyków dziejów najnowszych za granicą, na co wpływ może mieć m.in. bariera językowa”.
Jeszcze smutniejsze wnioski z raportu płyną dla badaczy związanych z prawicą, których w czołówce zestawienia Goszczyńskiego w zasadzie nie ma. Jedynym badaczem związanym z rządzącą w Polsce formacją, który się w niej znalazł, jest prof. Wojciech Roszkowski. Ale o nim za chwilę.
Dr Goszczyński osobnymi biogramami wyróżnił badaczy mających na koncie co najmniej 400 cytowań. Czołówka klasyfikacji wygląda następująco:
- Prof. Jan Tomasz Gross – 4266
- Prof. Andrzej Paczkowski – 1974
- Prof. Jacek Kochanowicz (zmarł w 2014) – 1166
- Prof. Antoni Dudek – 867
- Prof. Krystyna Kersten (zmarła w 2008) – 772
- Prof. Włodzimierz Borodziej (zmarł w 2021) – 689
- Prof. Jan Grabowski – 635
- Prof. Wojciech Roszkowski – 614
- Prof. Andrzej Friszke – 610
- Prof. Jerzy Jedlicki (zmarł w 2018) – 610
- Prof. Marcin Zaremba – 601
- Prof. Jerzy Kochanowski – 581
- Prof. Jerzy Tomaszewski (zmarł w 2014) – 525
- Prof. Grzegorz Motyka – 505
- Prof. Barbara Engelking – 491
- Prof. Jerzy Holzer (zmarł w 2015) – 485
- Prof. Paweł Machcewicz – 473
- Prof. Andrzej Chwalba – 445
Wartościować nie będę, a może jednak będę…
Wyniki mówią same za siebie i nie trzeba ich komentować. Jednak przy lekturze raportu dr. Goszczyńskiego trudno oprzeć się wrażeniu, że ustalenie liczby cytatów prac polskich badaczy w obcojęzycznych opracowaniach nie jest w nim najistotniejsze. Kluczowe okazują się bowiem biogramy trojga spośród najobficiej cytowanych na świecie polskich badaczy dziejów XX wieku – prof. Jana Tomasza Grossa, prof. Jana Grabowskiego i prof. Barbary Engelking.
Na ich punkcie prawica od lat ma wręcz obsesję, a raport Fundacji im. Kurtyki jest na to kolejnym dowodem.
Przypomnijmy, że w 2021 r. tzw. Reduta Dobrego Imienia, której szef Maciej Świrski oczywiście też zasiada w Radzie Fundacji Kurtyki, wytoczyła Barbarze Engelking i Janowi Grabowskiemu proces za książkę „Dalej jest noc”, który ostatecznie przegrała.
Natomiast Bronisław Wildstein, co wiemy z jego ujawnionych niedawno maili do Mateusza Morawieckiego, uważa ich oboje za „wrogów Polski”. Sugeruje nawet premierowi wymianę kierownictw instytucji zajmujących się badaniem Holocaustu na „naszych ludzi”. Wildsteinowi najbardziej nie podoba się Centrum Badań nad Zagładą Żydów działające przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, którym kieruje właśnie prof. Engelking.
Lektura sylwetek Grossa, Grabowskiego i Engelking autorstwa Goszczyńskiego każe przypuszczać, że cały raport powstał wyłącznie po to, by mógł on je napisać.
Wprawdzie zaznacza na wstępie, że nie ma na celu „wartościowania dorobku” badaczy, których umieścił w zestawieniu, oraz „umniejszania ich zainteresowaniom naukowym” (sic!), ale w przypadku tej trójki to robi. I nawet nie ukrywa swoich prawdziwych intencji.
Kreśląc biogram Grabowskiego, Goszczyński pisze bowiem, że forma raportu „ogranicza swobodę jego autora w kwestii podejmowania refleksji na temat charakteru dorobku poszczególnych historyków. Niemniej z uwagi na fakt, iż ich cytowalność czy rozpoznawalność ma istotne znaczenie dla wizerunku Polski za granicą, warto w tym miejscu odbiec nieco od schematu i o takowe się pokusić”.
I pisząc o wspomnianej trójce badaczy, Goszczyński śmiało od schematu odbiega.
Jan Grabowski przyćmiewa ofiarę krwi Polaków
Grabowskiego w zasadzie poucza, jak powinien wykonywać swoją pracę. „Żeby dobrze poznać własną przeszłość, należy mierzyć się również z delikatnymi i trudnymi problemami. W imię tego niekiedy trzeba nawet przywoływać fakty, które z dzisiejszej perspektywy można określić mianem godnych pożałowania. Powinno się jednak dbać o odpowiednie rozłożenie akcentów. Uwydatnianie negatywnych postaw Polaków przy jednoczesnym marginalizowaniu przykładów bezinteresownej pomocy Żydom z ich strony może nieść fatalne skutki dla postrzegania naszego kraju i jego dziejów za granicą. Utrwala to bowiem niesprawiedliwą ocenę ich postaw obecną w dyskursie naukowym, w myśl której podczas II wojny światowej występowali oni wobec Holokaustu jako kaci, gapie i ofiary. Takie ujęcie może sugerować, że wszystkie te sposoby postępowania były powszechne, czemu sprzyjają publikacje koncentrujące się wyłącznie na wybranych przypadkach szmalcownictwa czy kolaboracji. Przyćmiewają one ofiarę krwi i odwagę Polaków oraz mogą prowadzić do błędnej oceny roli Rzeczypospolitej w II wojnie światowej” – pisze dr Goszczyński.
Dalej odnotowuje m.in., że Grabowski w kwestiach spornych między Polską i Izraelem „stawał po stronie Tel Awiwu i odwodził go od podejmowania dialogu z Warszawą w sprawie nowelizacji ustawy o IPN z 2018 r.”.
Tę tezę dokumentuje jednak w kuriozalny sposób. Powołuje się bowiem (w przypisie) na tekst z portalu PolskieRadio24.pl, który jest omówieniem artykułu z izraelskiego „Haareca”. Grabowski rzeczywiście rozmawiał z tym dziennikiem, ale dlaczego Goszczyński nie powołuje się na izraelski oryginał i nie cytuje badacza dokładnie, tylko sięga po tekst ze strony PiS-owskiego radia?
Nie wiadomo też, w jakim celu Goszczyński w ogóle podnosi tę kwestię? Przecież dla cytowalności Grabowskiego jako naukowca, a tego przecież dotyczy raport, nie ma ona żadnego znaczenia.
Prof. Jan Tomasz Gross i vice versa
W sylwetce prof. Jana Tomasza Grossa Goszczyński zastosował manewr oskrzydlający. Zaszedł autora „Sąsiadów” (2000) z prawej flanki przy pomocy – jak pisze – „polemizującego z nim” historyka polonijnego Marka Jana Chodakiewicza.
Chodakiewicz również napisał bowiem książkę o zbrodni w Jedwabnem, choć nie sam. Wspomagali go tak wybitni badacze Holocaustu, jak dziennikarz Tomasz Sommer, naczelny Korwinowskiego „Najwyższego Czasu!”, oraz reżyserka Ewa Stankiewicz, specjalistka od „zamachu smoleńskiego”.
Tekst o Grossie to tak naprawdę dwa w jednym: sylwetka badacza z Uniwersytetu Princeton oraz biogram jego „polemisty” z waszyngtońskiego Institute of World Politics. Goszczyński połowę sylwetki Grossa poświęcił tak naprawdę Chodakiewiczowi. Porównuje ich obu i snuje rozważania, dlaczego „polemista” Grossa ma na koncie tylko 279 cytowań, a sam Gross o prawie 4 tys. więcej. Dochodzi do wniosku, że powodem może być nie renoma czy wiarygodność, tylko „dłuższa obecność Grossa w świecie nauki”.
Między wierszami Goszczyński ubolewa nad różnicą w liczbie cytowań. Pozwala sobie nawet na więcej, bo postanawia skrytykować zagranicznych badaczy i wytłumaczyć im, jak powinni cytować: „Warto zauważyć, że rozbieżności w poglądach obydwu badaczy wymagają, aby osoby powołujące się na publikacje Grossa przedstawiały także punkt widzenia Chodakiewicza i vice versa. Sądząc po różnicy w liczbie cytowań, taka sytuacja nie ma jednak miejsca, co każe zastanowić się nad rzetelnością naukową autorów, ignorujących zdanie tego ostatniego [Chodakiewicza] bądź ewentualnymi przyczynami ideologicznymi, które każą im się przed tym wzbraniać”.
Dlaczego historycy na całym świecie, cytując Grossa, powinni obowiązkowo sięgać też po cytaty z Chodakiewicza? Tego „specjalista naukowy modułu think tank” nie wyjaśnił.
Wojciech Roszkowski. Kontrowersyjne pojęcie kontrowersji
Prof. Barbarze Engelking Goszczyński poświęca z całej trójki najmniej miejsca. Nie musi, bo, jak tłumaczy w jej biogramie, „formułowane przez nią wnioski są bliskie ustaleniom Grossa i Grabowskiego”.
Odnotowuje wprawdzie, że w rankingu Academic Influence za lata 2010-20 została sklasyfikowana na 12. miejscu najbardziej wpływowych historyków, ale od razu zastrzega, że jego badanie „zdaje się jednak nie potwierdzać tak wysokiej oceny”.
Podkreśla za to, że podobnie jak książkom Grossa i Grabowskiego, także „jej publikacjom towarzyszyły kontrowersje oraz głosy krytyk”.
Słowo „kontrowersyjny” wydaje się zresztą w raporcie Goszczyńskiego kluczowe. Nie tylko prof. Engelking uznaje on za badaczkę kontrowersyjną. Tezy Grossa też „posiadają opinię dość kontrowersyjnych” i oczywiście pracom Grabowskiego również „towarzyszą liczne kontrowersje”.
Nie towarzyszą one natomiast pracom Chodakiewicza i to jest kolejny powód, którym można – zdaniem Goszczyńskiego – tłumaczyć jego znikomą cytowalność.
Oczywiście każdy kontrowersyjność może widzieć inaczej. Goszczyński widzi ją w dokonaniach Grossa, Grabowskiego i Engelking, a nie dostrzega w postępowaniu i tekstach prof. Wojciecha Roszkowskiego. Autor krytykowanego od wielu tygodni podręcznika do historii i teraźniejszości w jego raporcie zajął wysokie ósme miejsce z 614 cytowaniami.
Goszczyński tłumaczy, że wysoka cytowalność Roszkowskiego jest „wynikiem ogłoszenia [przez niego] kilku prac przedstawiających dzieje najnowsze Polski i świata w syntetycznej formie”. Jedną z tych prac jest książka „Kierunek targowica. Polska 2005-2015″ (Biały Kruk, 2019), czyli bezpardonowa krytyka rządów Donalda Tuska i PO. Dla Goszczyńskiego nie musi ona być kontrowersyjna, ale dla wielu innych jest.
„Gdybym chciał przedstawić wszystkie manipulacje i nieprawdy zawarte w książce »Kierunek targowica«, musiałbym przepisać z jedną trzecią tej 300-stronicowej książki i na kolejnych 100 stronach prostować stwierdzenia autora” – recenzował to dzieło na naszych łamach Marek Beylin.
A wracając do tekstu samego Goszczyńskiego, to po lekturze książek Roszkowskiego mógłby o nim śmiało napisać to samo, co o Grossie: „Stawiane przezeń tezy posiadają opinię dość kontrowersyjnych, zaś formułowanym przez niego wnioskom zarzucana jest stronniczość”.
Czy dla autora raportu fakt, że Roszkowski od dawna nie jest już wyłącznie historykiem, tylko czynnym politykiem (był europarlamentarzystą PiS), żarliwie uczestniczącym w kreowaniu polityki historycznej prawicy i w zasadzie zajmującym się dziś już tylko publicystyką, a nie pracą badawczą, jest wystarczającym powodem, by określić go mianem „kontrowersyjnego”? Zapewne nie, bo takiego sformułowania w biogramie prof. Roszkowskiego nie znajdziemy.
Zagadka dla czytelników
Na raport Goszczyńskiego oczywiście poszły publiczne pieniądze. Próbę zdyskredytowania najbardziej znanych polskich badaczy Holocaustu sfinansował, jak czytamy, „Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018–2030″.
Na koniec zadanie dla Czytelników. Dr Goszczyński we wstępie do raportu wyjaśnia, po co w ogóle go sporządził. Otóż powstał on – uwaga! – „w ramach zadania publicznego »Punkt styczności – eliminacja deficytów modułu think tankowego Fundacji im. Janusza Kurtyki w celu zwiększenia wpływu na polityki publiczne w obszarze polityki pamięci«”.
Kilka razy czytałem tę frazę i zajęło mi sporo czasu, zanim zrozumiałem, że chodzi po prostu o propagandę.
Ale być może właśnie to jedno zdanie najlepiej tłumaczy, dlaczego prawicowych historyków dziejów najnowszych nikt na świecie nie chce cytować.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com