Hitlerowski program budowy bomby atomowej rozpoczął się równo z kapitulacją Warszawy. Dlaczego się nie udał?

Test bomby atomowej na Atolu Bikini, 1946 r (Fot. Domena Publiczna)


Hitlerowski program budowy bomby atomowej rozpoczął się równo z kapitulacją Warszawy. Dlaczego się nie udał?

Piotr Głuchowski


Gdy goszczący w Nowym Jorku fizyk atomowy Enrico Fermi dowiedział się, jakie mogą być efekty odkrycia rozpadu uranu, wyjrzał przez okno na Manhattan i rzekł: – Mała bomba, wielkości piłki… i to wszystko zniknie.
W grudniu 1938 r. para Szwedów – były jezuita Niklas Bergius oraz jego żona, katolicka pisarka i pierwsza w kraju docent fizyki Eva von Bahr-Bergius – zaprosiła na Boże Narodzenie do swego wiejskiego domu w Kungälv dwójkę fizyków. Goście pochodzili z Wiednia, od ośmiu miesięcy miasta III Rzeszy. W rozumieniu uchwalonych w 1935 r. ustaw norymberskich oboje byli Żydami.

W mroźne wigilijne przedpołudnie zaproszona para wybrała się, by zażyć świeżego powietrza (ona pieszo, on na nartach biegowych) i omówić list, który właśnie przyszedł z Niemiec. Była to najbardziej brzemienna w skutki świąteczna przechadzka w historii ludzkości.

PRZECIEŻ URAN NIE MOŻE SIĘ TAK ROZPAŚĆ…

Spacerujący po zamarzniętej rzece Göta i pobliskim lesie byli dla siebie nawzajem siostrzeńcem i ciotką. Ona – Eliza Meitner – miała 60 lat, jeszcze w Wiedniu przeszła na protestantyzm i przyjęła chrzest; w 1906 r. doktoryzowała się jako druga kobieta w historii tamtejszego uniwersytetu. Chciała pracować w Paryżu u Marii Skłodowskiej-Curie, lecz nie została przez noblistkę przyjęta. Wyjechała więc do Berlina, gdzie najpierw słuchała wykładów ojca mechaniki kwantowej Maxa Plancka, a później pracowała, początkowo jako wolontariuszka, w przerobionym z warsztatu stolarskiego laboratorium młodszego od niej o rok Ottona Hahna, który w 1944 r. dostanie Nobla za rozszczepienie jądra atomowego. Po dojściu Hitlera do władzy, jako niepodlegająca niemieckiej jurysdykcji obywatelka Austrii, jeszcze na pięć lat zachowała stanowisko kierownika wydziału fizyki Instytutu Cesarza Wilhelma w podberlińskim Dahlem i kontynuowała (z Hahnem) badania nad następstwami neutronowego bombardowania atomów uranu. Po anszlusie Austrii uciekła do Sztokholmu – i stamtąd przyjechała na święta do Bergiusów.

Jej siostrzeniec Otton Frisch miał 34 lata i po Wiedniu pracował w Hamburgu u innego przyszłego noblisty, badacza protonów, a przy tym Żyda ze śląskiego Sohrau (dziś Żory) Ottona Sterna. Po spaleniu Reichstagu i wywiezieniu ojca Frischa – a szwagra Elizy – do Dachau syn schronił się w Londynie, a potem w Kopenhadze, gdzie przez pięć lat pracował z twórcą współczesnej atomistyki, Żydem po matce, Nielsem Bohrem.

Tematem, który ciotka i siostrzeniec chcieli omówić na spacerze, był list od Hahna, który informował Elizę, że przeprowadził doświadczenie będące powtórką wcześniejszego, jak wtedy sądzono nieudanego, eksperymentu serbskiego fizyka Pavle Savića i Jeana Joliot-Curie, zięcia Marii Skłodowskiej. Savić i Curie bombardowali powolnymi neutronami jądra uranowe, w efekcie otrzymali – ujmując rzecz w uproszczeniu – jądra pierwiastka zachowującego się jak lantan albo bar. Najtęższe głowy ówczesnej fizyki miały już świadomość, że pod wpływem atakujących neutronów niektóre pierwiastki mogą się zamieniać w swych sąsiadów z tablicy Mendelejewa – uran ma jednak liczbę atomową 92, a bar i lantan odpowiednio 56 i 57. Tego rodzaju transmutacja – przeskoczenie 35 lub 36 miejsc w układzie okresowym pod wpływem zaabsorbowanego neutronu – wydawała się niemożliwa.

Fizycy Otto Hahn (1879-1968) i Eliza Meitner (1878-1968) w swojej wiedeńskiej pracowniFizycy Otto Hahn (1879-1968) i Eliza Meitner (1878-1968) w swojej wiedeńskiej pracowni  domena publiczna

– Curie i Savić zupełnie się zaplątali – orzekł Hahn we wrześniu 1938 r., gdy przeczytał o eksperymencie w piśmie Francuskiej Akademii Nauk „Comptes Rendus”. Po czym postanowił powtórzyć doświadczenie. Do pomocy wziął Fritza Strassmanna, chemika i skrzypka samouka, który publicznie odmówił przystąpienia do NSDAP, za co został ukarany zakazem pracy w niemieckim przemyśle chemicznym. W czasie gdy Europą wstrząsał kryzys czechosłowacki, Strassmann z Hahnem bombardowali neutronami uran, otrzymując m.in. trzy nieznane dotąd izotopy radu – tak przynajmniej sądzili. Wyniki eksperymentu opublikowali w listopadowym „Naturwissenschaften” (niemieckim odpowiedniku „Nature”). 19 grudnia Hahn napisał do Elizy krótki list:

„Coś dziwnego dzieje się z [otrzymanymi] izotopami radu, na razie wspominam o tym tylko tobie (…) krystalizacja frakcyjna nie wychodzi. Izotopy zachowują się jak bar (…) Może znasz jakieś fantastyczne wyjaśnienie? Rozumiemy przecież, że uran nie może się rozpaść na bar. Spróbuj wymyśleć jakąś inną możliwość. [Na koniec życzę ci] znośnego Bożego Narodzenia”.

ABY ZIARNKO PIASKU PODSKOCZYŁO

W Wigilię 1938 r. w Kungälv było spokojnie: z kominów pomalowanych w pastelowe barwy drewnianych domków unosiły się pionowe smugi dymu – mieszkańcy przygotowywali świąteczne potrawy.

– To niemożliwe – powtarzał sunący na nartach Frisch, gdy ledwo za nim nadążająca ciotka Eliza opowiedziała o powtórzonym przez Hahna i Strassmanna eksperymencie Curie i Savića. – Nikomu nigdy nie udało się oderwać od jądra żadnych fragmentów większych niż protony, najwyżej jądra helu. Atakujący jądro uranowe neutron nie może go rozbić na dwie części, bo nie ma takiej siły. Jest też wykluczone, aby jądro pękło. To nie jest krucha bryłka. Bohr uczył, że najbardziej przypomina kroplę.

– No właśnie… – ciotka Meitner wydobyła z torebki papier i ołówek. Usiedli oboje na kamieniu, zaczęli rysować. Frisch tak to będzie opisywał ponad 30 lat później:

„[Eliza] narysowała dwa kółka, pytając, czy to może być coś w tym rodzaju? Zawsze miała kłopoty z wyobraźnią przestrzenną, ja natomiast mam całkiem niezłą. Najwidoczniej wpadłem na ten sam pomysł, bo narysowałem kółko [silnie] zgniecione w dwóch punktach naprzeciw siebie [otrzymując coś] jakby hantlę. (…) Kropla cieczy zachowuje kształt dzięki napięciu powierzchniowemu, a jądro – dzięki silnym oddziaływaniom [atomowym]. Odpychanie elektryczne protonów działa jednak przeciwnie (…) im cięższy pierwiastek, tym mocniej. Nie wiem, skąd wzięliśmy [podczas spaceru] wszystkie nasze liczby, ale sądzę, że musiałem już wtedy mieć jakieś pojęcie o energiach wiązania. Wyszło [mi], że gdy liczba atomowa wynosi w przybliżeniu 100, napięcie powierzchniowe znika, a zatem uran 92 musi być bliski niestabilności”.

Otto Frisch (1904-79), siostrzeniec Elizy MeitnerOtto Frisch (1904-79), siostrzeniec Elizy Meitner  East News

Sporządzone na kamieniu i świstku z torebki obliczenie uświadomiło Elizie, że gdy z uranu „wyklują się” dwa mniejsze jądra (na przykład baru i kryptonu), to muszą się one oddalać od siebie z ogromną energią.

Nie czując mrozu, oboje porachowali, że energia ta wyniesie około 200 milionów elektronowoltów, co oznacza, że siła z rozpadu jednego atomu uranu wystarczy, aby ziarnko piasku widocznie podskoczyło. Skąd taka moc?

Meitner policzyła w mig. Jeżeli duże jądro uranu rozpadnie się na krypton i bar, to oba mniejsze jądra ważą w sumie mniej niż jedno macierzyste. O ile? O prawie jedną piątą masy pojedynczego protonu. Wstawmy tę masę do równania Einsteina (energia równa się masa razy prędkość światła do kwadratu) i otrzymujemy…

…energię równą 200 milionom elektronowoltów! – ostatnie słowa Frisch niemal wykrzyczał.

ROZSZCZEPIENIE

Po świętach Frisch wrócił do Kopenhagi, by – jak potem zapisał – „przedstawić nasze spekulacje Bohrowi”. „Ledwo zacząłem mówić, [Niels] uderzył się ręką w czoło i krzyknął: – To wspaniałe! Tak właśnie musi być!”.

13 stycznia 1939 r. Frisch rozpoczął w Instytucie Bohra doświadczenie mające potwierdzić rozpad uranu na dwa lżejsze pierwiastki i trzynastka okazała się dlań szczęśliwa. O siódmej rano listonosz przyniósł telegram z Niemiec: ojca zwolniono z Dachau, rodzina wyjeżdża do Sztokholmu, gdzie zamieszkają z ciotką Elizą. Eksperyment także się udał. W jego trakcie do laboratorium wszedł amerykański biolog William Arnold, którego Frisch zapytał, „jak mikrobiolodzy nazywają proces, w którym bakteria dzieli się na dwie?”. Usłyszał: „rozszczepienie” (binary fission) i tak zostało na zawsze.

Od lewej: Werner Heisenberg i Niels Boht na konferencji w Kopenhadze w 1934 r.Od lewej: Werner Heisenberg i Niels Boht na konferencji w Kopenhadze w 1934 r.  Fermilab, U.S. Department of Energy, Public domain, via Wikimedia Commons

Gdy numer „Naturwissenschaften” z opisem doświadczenia Hahna i Strassmanna dotarł do Paryża, małżonkowie Joliot-Curie wiedzieli już, co wymyślili Frisch i Meitner. Z rozgoryczeniem stwierdzili, że wymknęło im się z rąk epokowe odkrycie.

Gdy obliczenia ciotki i siostrzeńca dotarły do Roberta Oppenheimera (Żyda i późniejszego „ojca bomby atomowej” ), ten napisał do przyjaciela: „Sprawa U[ranu] jest nieprawdopodobnie wspaniała! Na ile sposobów rozpada się U? A przede wszystkim: ile neutronów jest uwalnianych w procesie rozszczepiania? Jeżeli dużo [to nastąpi reakcja łańcuchowa], co mogłoby z pewnością spowodować piekielny wybuch”.

Gdy o wszystkim dowiedział się goszczący w USA Enrico Fermi (fizyk nagrodzony rok wcześniej Noblem za wykrycie silnego działania powolnych neutronów), wyjrzał przez okno na zasypany śniegiem Manhattan i rzekł do kolegi George’a Uhlenbecka: – Mała bomba, wielkości piłki… i to wszystko zniknie.

TRZECIA RZESZA STAJE DO WYŚCIGU

Jean Joliot-Curie był sfrustrowany, lecz nie załamany. Wraz z dwoma współpracownikami przeprowadził w stworzonym przez teściową Instytucie Radowym serię eksperymentów zakończonych publikacją na łamach „Nature” pt. „Liczba neutronów wyzwalanych podczas rozszczepienia jądra uranu”. Tytułowa liczba wyniosła 3,5. Upraszczając: zaatakowane neutronem jądro uranowego izotopu 235 (później przyjęła się nazwa „uran wzbogacony”) emituje średnio trzy i pół neutronu, a cząstki te natychmiast rozbijają kolejne jądra. „Łańcuch rozszczepienia będzie trwał i przerwie się dopiero po osiągnięciu granic” materiału rozszczepialnego – napisali w kwietniu 1939 r. Joliot-Curie, Hans von Halban (austriacki Żyd) i Lew Kowarski (naturalizowany Francuz, syn polskiego przedsiębiorcy i ukraińskiej piosenkarki). Ich publikację z uwagą przeczytano w Niemczech.

Młody fizyk z Hamburga Paul Harteck, który wcześniej pracował w Dahlem, a od dwóch lat był doradcą Heereswaffenamt (HWA), czyli hitlerowskiej agencji uzbrojenia, napisał do ministerstwa wojny: „Pozwalam sobie zwrócić uwagę na najnowsze osiągnięcia fizyki jądrowej, które umożliwiają otrzymanie środka wybuchowego o wiele rzędów wielkości potężniejszego od konwencjonalnych (…) Kraj, który go pierwszy zastosuje, osiągnie przygniatająca przewagę nad innymi”. 

Od lewej: Karl Scheel i Hans Geiger (1928)Od lewej: Karl Scheel i Hans Geiger (1928)  GFHund, CC BY 3.0 , via Wikimedia Commons

List odebrał Hans Geiger (ten od licznika promieniowania), nazista znany z tropienia Żydów w podległych ministerstwu instytucjach. Natychmiast zalecił rozpoczęcie szeroko zakrojonych prac. Gdy biurokracja wyraziła zgodę, kierownikiem zespołu o enigmatycznej nazwie Rada Rzeszy ds. Badań został fizyk i doradca ministerstwa wojny Kurt Diebner, a jego nadzorcą – generał Carl Becker z HWA. Na 16 września 1939 r. obaj wezwali do Berlina Ottona Hahna, Walthera Bothego (konstruktora niemieckiego cyklotronu, czyli przyspieszacza cząstek elementarnych) oraz Geigera. Zebrani omówili najnowszą pracę Bohra z „Physical Review” (artykuł pt. „Mechanizm rozszczepienia jądrowego”), po niej artykuł Joliot-Curie i kolegów, na koniec zaś przygotowali „Wstępny plan działania w celu zapoczątkowania doświadczeń nad wykorzystaniem rozszczepienia”. Zarysowano program badań, zakazano eksportu uranu i zakontraktowano największą możliwą jego ilość w czeskiej (a teraz już niemieckiej) kopalni w Jáchymowie.

Hitlerowski program budowy bomby atomowej ruszył w ostatnich dniach września, równo z kapitulacją Warszawy.

ŻEBY NIEMCY NAS NIE WYSADZILI

Kolejny Żyd w tej historii to Leó Szilárd, pochodzący z Węgier konstruktor-wynalazca, który zasłużył na kilka Nagród Nobla, lecz nie dostał żadnej. Możliwość wywołania atomowej reakcji łańcuchowej przewidział (i opatentował) w 1933 r., kilkanaście miesięcy po odkryciu neutronu. Cztery lata wcześniej wymyślił mikroskop elektronowy (Nobla za to odbierze dopiero w 1986 r. Ernst Rusk), a rok później wynalazł cyklotron (za co szwedzką nagrodę wziął w 1939 r. Ernest Lawrence). Richard Rhodes, autor najsłynniejszej książki o bombie atomowej, pisze, że nikt na świecie nie zdawał sobie sprawy tak jasno jak Szilárd, do czego prowadzi rozszczepienie jądra.

Leo Szilard (1898-1964)Leo Szilard (1898-1964)  unknown photographer Furfur, Public domain, via Wikimedia Commons

Węgierski geniusz znał się z Herbertem George’em Wellsem, który w książce science fiction „Świat uwolniony” opisał wojnę z użyciem bomb atomowych (wymyślił je, prawdopodobnie dumając nad najsłynniejszym równaniem Einsteina). Po tej lekturze Szilárd postanowił utajnić swój patent z 1933 r., a w związku z emigracją do Wielkiej Brytanii przekazał sekret królewskiej Admiralicji, której urzędnicy wojskowi schowali go na dnie szafy. Tymczasem Szilárd – w obawie przed zajęciem Wysp przez Hitlera – przeprowadził się do USA i postawił sobie za cel zaalarmowanie w kwestii bomby samego prezydenta. Sporządził krótki tekst informujący, czym grozi wyprzedzenie w tej dziedzinie Anglii i Ameryki przez hitlerowskie Niemcy, po czym zdobył pod nim podpis Alberta Einsteina. Memorandum miał wręczyć Franklinowi Rooseveltowi Alexander Sachs, Żyd z Litwy i tajny radca dyrektora Biura Usług Strategicznych, instytucji wywiadowczej, z której wykluje się CIA.

Alexander Sachs (1893-1973)Alexander Sachs (1893-1973)  Harris & Ewing, photographer, Public domain, via Wikimedia Commons

Sachs, wchodząc do Gabinetu Owalnego 11 października 1939 r., zaczął od anegdoty o młodym amerykańskim wynalazcy Robercie Fultonie, który zaproponował Napoleonowi budowę flotylli statków bez żagli, by napaść na Anglię. Cesarz wyśmiał pomysł. Pierwszy pasażerski parowiec powstał więc w USA – o czym Roosevelt wiedział. Teraz Sachs wyjął pismo Szilárda i Einsteina, a gdy streścił je, prezydent zapytał krótko: – Chodzi o to, by Niemcy nas nie wysadzili?

– Dokładnie tak – odparł równie zwięźle tajny radca.

Roosevelt od razu wezwał swego attaché, generała Edwina „Pa” Watsona, i zwrócił się do niego słowami, które potem przeszły do legendy: – „Pa”… to wymaga działania!

Amerykański program atomowy ruszył dwa tygodnie po niemieckim.

Franklin D. Roosevelt i Edwin 'Pa' Watson, 1939 r.Franklin D. Roosevelt i Edwin ‘Pa’ Watson, 1939 r.  National Archives and Records Administration, Public domain, via Wikimedia Commons

MASA KRYTYCZNA

W 1940 r. Otton Frisch zamieszkał w Anglii u innego emigranta z Niemiec, również pochodzenia żydowskiego, wielce bogatego z domu Rudolfa Peierlsa. Ten studiował m.in. pod kierunkiem Fermiego, a ostatnio zainteresował się wynikami naukowca z instytutu Curie – Francisa Perrina, któremu udało się obliczyć masę krytyczną (a więc potrzebną do samoistnego wybuchu) naturalnego uranu. Wyszło: 44 tony. Peierls z Frischem policzyli to samo dla izotopu U 235 (który Rudolf potrafił wyodrębnić z pomocą tzw. rury Clausiusa) i uzyskali zupełnie inny wynik – jak potem zapisał Otto: „ku mojemu zdumieniu – funt lub dwa” (0,45-0,9 kg). Uran jest bardzo ciężki, więc taką masę ma już bryłka wielkości piłeczki do golfa.

Jaka będzie siła wybuchu? Peierls z Frischem szybko to obliczyli: temperatura równie wysoka jak we wnętrzu Słońca, ciśnienie większe niż w jądrze Ziemi. Byli wstrząśnięci.

„Popatrzyliśmy na siebie i zrozumieliśmy, że konstrukcja bomby atomowej jest możliwa” – zanotował Peierls.

Choć obaj zostali wcześniej wykluczeni z prac nad radarem dla wojska (byli obywatelami kraju, z którym Wielka Brytania prowadziła wojnę), uznali, że wyników nie będą publikować w piśmie naukowym, ale przekażą rządowi Jego Królewskiej Mości. Tzw. memorandum Frischa-Peierlsa postawiło na nogi nie tylko przechowującą wciąż patent Szilárda Admiralicję. Powołano tajny komitet, który miał rozstrzygnąć, czy bomba atomowa będzie wykonalna – a jeżeli tak, to kiedy? Ruszył brytyjski program atomowy.

Na marginesie – obliczenia Ottona i Rudolfa były błędne (ale nie tak jak Perrina). Masa krytyczna dla czystego U 235 wynosi 52 kilo.

WALTHER BOTHE ODRZUCA GRAFIT

W czerwcu 1940 r. niemiecki koncern Auer zakontraktował (niezależnie od zamówienia z Jáchymowa) 60 ton tlenku uranu w przedsiębiorstwie Union Miniere w okupowanej Belgii. Belgowie mieli uran w swojej kolonii – Kongu. Do spowalniania neutronów (wolne najlepiej „wnikają” w jądra atomowe) zespół Kurta Diebnera potrzebował jeszcze – zgodnie z ówczesną wiedzą – grafitu lub ciężkiej wody, bo zwykła też spowalnia, ale absorbuje zbyt wiele wystrzeliwanych w kierunku uranu cząsteczek. Ciężką, w której zamiast wodoru łączy się z tlenem jego cięższy izotop – deuter, produkowano jedynie w norweskiej górskiej hydroelektrowni w Vemork, 180 km na zachód od Oslo. Co nie było problemem, ponieważ Norwegowie poddali się Rzeszy 10 czerwca.

Czekając na sprowadzenie cennej cieczy, fizyk-eksperymentator i przyszły noblista z Heildelbergu Walther Bothe przeprowadził na wszelki wypadek doświadczenie z konkurencyjnym grafitem, po czym… wyeliminował tę substancję na długo. Prawdopodobnie użyta przezeń ponadmetrowej średnicy bryła zawierała zanieczyszczenia, czego nie był świadom.

„Pomiar Bothego zakończył niemieckie doświadczenia grafitowe” – pisze Richard Rhodes. Później historycy zastanawiali się, czy zdegradowany w 1933 r. za antynazistowskie podglądy eksperymentator celowo nie sfałszował wyników kluczowego pomiaru – zdaniem Rhodesa nic na to nie wskazuje.

Walther Bothe (1891-1957) - niemiecki fizyk, matematyk, chemik, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w roku 1954 (współlaureat: Max Born)Walther Bothe (1891-1957) – niemiecki fizyk, matematyk, chemik, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w roku 1954 (współlaureat: Max Born)  Unknown (Mondadori Publishers), Public domain, via Wikimedia Commons

Naukowcom Rzeszy pozostało czekać na ciężką wodę. Pierwsza partia – 150 litrów – dotarła z Norwegii do laboratorium Wernera Heisenberga w Lipsku we wrześniu 1940 r. Nagrodzony w 1932 r. Noblem za stworzenie zasad mechaniki kwantowej fizyk przystąpił w październiku do budowy reaktora (stosu atomowego) na norweską wodę. Podczas konferencji naukowej w Kopenhadze – pod koniec miesiąca – pokazał szkic konstrukcji Nielsowi Bohrowi. Ten – być może przez Peierlsa – ostrzegł Brytyjczyków, że Niemcy robią postępy, co przyspieszyło prace w ramach programu nazwanego później Projektem Manhattan.

27 października Roosevelt otrzymał sprawozdanie zawierające m.in. takie zdania: „Bomba rozszczepieniowa o najwyższej sile rażenia powstanie przez szybkie połączenie wystarczającej masy pierwiastka U 235. (…) Masa z pewnością będzie większa od dwóch kilogramów i mniejsza od 100 kg. (…) Przybliżona siła rażenia – równowartość 1800 ton trotylu na kilogram uranu. (…) Liczącą się ilość bomb rozszczepieniowych można zbudować w ciągu trzech lub czterech lat”. I ostatnie zdanie: „Wydaje się, że troska o obronę naszego kraju wymaga pilnego rozwoju tego programu, gdyż w przeciwnym wypadku mogą wyprzedzić nas inni”.

ZDOLNOŚCI POZNAWCZE HITLERA

Ci „inni” popadli tymczasem w kłopoty. W grudniu 1941 r. Sowieci zatrzymali ich pod Moskwą.

Niemiecka gospodarka musiała oszczędzać. Ministerstwo wojny ograniczyło więc program pracy nad uranem i przekazało go… resortowi szkolnictwa.

Kierował nim zapalony nazista – a przy tym naukowy i organizacyjny analfabeta – SS-Obergruppenführer Bernhard Rust. Z powodu tych decyzji niemiecki program uranowy podupadł.

Rada Rzeszy ds. Badań miała tego świadomość, więc Diebner, Becker i ich współpracownicy postanowili potrząsnąć najwyższymi władzami. Zorganizowali 26 lutego 1942 r. konferencję, na którą zaprosili Hermanna Göringa, Heinricha Himmlera, Martina Bormanna, feldmarszałka Wilhelma Keitla oraz dysponującego największym budżetem ministra uzbrojenia Alberta Speera. Ci jednak nie dotarli, bo sekretariat Rusta źle wysłał zaproszenia. W efekcie Speer dowiedział się o „kręgu uczonych pracujących nad bronią zdolną niszczyć całe miasta” dopiero w kwietniu 1942 r.

Hermann Göring, Adolf Hitler, Albert SpeerHermann Göring, Adolf Hitler, Albert Speer  Heinrich Hoffmann/Wikimedia Commons

6 maja – jak potem zapisze w pamiętniku – omówił temat z Hitlerem i zaproponował, by „na czele Rady postawić Göringa zwiększając tym samym jej wagę”. Tak się wkrótce stało. Po rocznym buksowaniu w miejscu znalazły się wreszcie poważne pieniądze – dwa miliony marek.

„Hitler rozmawiał ze mną niekiedy o możliwościach bomby atomowej – zapisze Speer. – Ta myśl przekraczała jednak wyraźnie jego zdolności poznawcze. Nie potrafił pojąć rewolucyjnego charakteru fizyki jądrowej. [W dodatku] moje informacje o rozmowach z fizykami zniechęciły go do tej sprawy. Faktycznie bowiem, gdy zapytałem prof. Heisenberga, czy reakcję rozszczepienia (…) można kontrolować, nie udzielił mi jednoznacznej odpowiedzi. Hitler nie był więc zachwycony ewentualnością, że Ziemia pod jego panowaniem mogłaby się zamienić w rozżarzoną gwiazdę”.

Troska Führera o planetę przekierowała aktywność niemieckich fizyków w stronę – cytując Speera – „budowy stosów atomowych na ciężką wodę, które mogłyby posłużyć jako źródło energii dla silników okrętów podwodnych”. I takim zastosowaniem uranu niemieccy fizycy się zajęli – na to przeznaczyli miliony od Speera. Alianci jednak nie spali. Transportów rudy z Jáchymowa i Konga zniszczyć nie mogli, lecz na ciężką wodę produkowaną przez Norsk Hydro w Vemork zasadzili się jesienią 1942 r.

OPERACJE „GROUSE” I „GUNNERSIDE”

18 października w ramach operacji „Grouse” Brytyjczycy zrzucili nad wioską Rjukan – siedem kilometrów od Vemork – czwórkę komandosów z zadaniem przygotowania lądowiska dla grupy uderzeniowej. 19 listopada ze Szkocji wystartowały dwa bombowce – ciągnęły za sobą szybowce z saperami, którzy mieli wysadzić hydroelektrownię. Fatalna pogoda sprawiła, że zamiast wylądować na zamarzniętym jeziorze Møsvatn na zachód od Vemork, rozbili się w otaczających Norsk Hydro dzikich górach Hardangervidda. Katastrofę przeżyło 14 ludzi, lecz Niemcy wszystkich wyłapali i – jako szpiegów-sabotażystów – pozabijali bez śledztwa.

Elektrownia Vemork w Rjukan w Norwegii w 1935 r.Elektrownia Vemork w Rjukan w Norwegii w 1935 r.  Anders Beer Wilse, Public domain, via Wikimedia Commons

16 lutego 1943 r. londyńskie Dowództwo Operacji Połączonych wdrożyło kolejną akcję „Gunnerside”. Sześciu norweskich cichociemnych wylądowało na lodzie w jednej z zatok Møsvatn – z nartami, prowiantem, krótkofalówką i 18 kostkami wybuchowego plastiku – po jednym na każdy elektrolizer, czyli zestaw do produkcji ciężkiej wody. Przedzierając się przez góry w kierunku Vemork, zgarnęli pierwszą czwórkę komandosów z operacji „Grouse” – ledwo żywi skoczkowie przesiedzieli w jaskiniach i śniegach prawie cztery miesiące. Obejrzeli w tym czasie zakład. Zbudowaną na skalnej półce naturalną fortecę w stylu neoromańskim i towarzyszący jej (postawiony później) sześciopiętrowy blok chroniło z jednej strony wysokie urwisko, a z drugiej – głęboki kanion. Wszystkie drogi dojazdowe zostały zaminowane, a na wiszącym moście nad wodospadem stała przez całą dobę drużyna wartowników Wehrmachtu.

Traf chciał jednak, że szefem komórki wywiadu i sabotażu w londyńskim emigracyjnym Naczelnym Dowództwie Wojsk Norweskich był fizykochemik, uchodźca Leif Tronstad, przed wojną projektant w Vemork. Dzięki niemu cichociemni wiedzieli, iż na poziomie twierdzy znajduje się nieużywana bocznica kolejowa, którą niegdyś transportowano materiały i maszyny do przyszłej elektrowni. Tej drogi Niemcy nie zaminowali. Odziani w białe kombinezony komandosi wdrapali się na skałę i podeszli wzdłuż szyn do fortecy.

Genialni fizycy, którzy przyczynili się do stworzenia broni jądrowej - Albert Einstein (1879-1955), uhonorowany Nagrodą Nobla w 1922 r., i Leó Szilárd (1898-1964), który zasłużył na kilka Nobli, lecz nie dostał nawet jednegoGenialni fizycy, którzy przyczynili się do stworzenia broni jądrowej – Albert Einstein (1879-1955), uhonorowany Nagrodą Nobla w 1922 r., i Leó Szilárd (1898-1964), który zasłużył na kilka Nobli, lecz nie dostał nawet jednego  Getty Images

„Reflektory [nad ogrodzeniem] były wyłączone, a wycie silnego wiatru zagłuszało wydawane przez nas hałasy – zapisze po wojnie jeden z komandosów Knut Haukelid. – Zatrzymaliśmy się, by zjeść trochę czekolady i poczekać na zmianę posterunków (….). Wszyscy byliśmy dobrze uzbrojeni: na dziesięciu ludzi mieliśmy pięć karabinów maszynowych, każdy po pistolecie, a do tego noże i granaty ręczne”.

Zaatakowali po godzinie, gdy czujność nowej warty osłabła. Haukelid: „Przecięliśmy cienki, żelazny łańcuch zagradzający drogę do jednego z najważniejszych celów wojskowych w Europie (…) grupa ubezpieczająca [do której należałem] rozbiegła się na wyznaczone pozycje, a grupa sabotażowa ruszyła [ku elektrolizerom]”. Dwaj ludzie wczołgali się do środka opisanym przez Leifa Tronstada kanałem kablowym. Haukelid dalej: „Po pewnym czasie, który wydawał mi się nieskończenie długi, usłyszałem niewielki wybuch. Czy po to, żeby stało się coś takiego, zrobiliśmy ponad tysiąc mil?”.

Niemcom drobny hałas też się nie wydał istotny. Jeden z żołnierzy sprawdził drzwi fabryki, stwierdził, że są zamknięte i odszedł. Akcia „Gunnerside” wypaliła: przy zerowych stratach własnych elektrolizery zniszczono bezpowrotnie, pół tony ciężkiej wody spłynęło do kanału ściekowego. W efekcie niemiecki program rozszczepienia uranu spóźnił się o rok. Do lutego 1944 r. elektrownia wyprodukowała co prawda kolejne 16 ton drogocennej cieczy, ale pozostawiony w Norwegii Haukelid z jednym tylko wspólnikiem, ładunkiem plastiku i budzikiem w roli zegara do prowizorycznej bomby zatopili prom, którym ładunek był transportowany po jeziorze Tinnsjå w stronę bałtyckich cieśnin – i dalej do Rzeszy.

SZTOS STOSOWI NIERÓWNY

– Przerwanie produkcji ciężkiej wody w Norwegii było główną przyczyną, która spowodowała, że nie udało nam się zbudować krytycznego stosu [atomowego] przed kapitulacją – stwierdził po wojnie Kurt Diebner.

Gdy 23 kwietnia 1945 r. szukająca śladów niemieckiego programu atomowego aliancka specjednostka Alsos, którą dowodził holenderski fizyk żydowskiego pochodzenia Samuel Goudsmit, odkryła jaskinię pod szwabskim miasteczkiem Haigerloch, ukryci w niej naukowcy Diebnera wciąż czekali na transport wody. Mieli przygotowany atomowy stos – głęboką i szeroką na 2,5 metra studnię, w niej aluminiowy cylinder obłożony grafitem (jednak!), a w tym cylindrze drugi – z magnezu. Dopiero w magnezowym walcu kryło się serce reaktora: 78 aluminiowych drutów, na które w odstępie 14 cm nawleczono 664 uranowe kostki o masie 2,5 kg każda. Diebner i jego ludzie liczyli na to, że gdy napełnią wewnętrzny cylinder ciężką wodą, neutrony emitowane z opuszczonej specjalnym szybem ampułki radu i berylu spowolnią na tyle, by wniknąć w jądra uranu i wreszcie się rozpocznie niemiecka reakcja łańcuchowa. Nie mieli jednak ciężkiej wody, a poza tym – o czym Diebner nie wiedział, a Goudsmit już tak – ich stos był półtora raza za mały.

Pierwsza w historii bomba atomowa, nazwana 'Little Boy' (mały chłopiec), została zdetonowana 6 sierpnia 1945 r. nad Hiroszimą. Jej moc wynosiła ok. 15-16 kiloton (15 tys. ton trotylu). Szacuje się, że zginęło natychmiast 100 tys. ludzi, kolejne 65 tys. zmarło w wyniku choroby popromiennej w ciągu kilku latPierwsza w historii bomba atomowa, nazwana ‘Little Boy’ (mały chłopiec), została zdetonowana 6 sierpnia 1945 r. nad Hiroszimą. Jej moc wynosiła ok. 15-16 kiloton (15 tys. ton trotylu). Szacuje się, że zginęło natychmiast 100 tys. ludzi, kolejne 65 tys. zmarło w wyniku choroby popromiennej w ciągu kilku lat  Getty Images / Universal Images Group via Getty Images

Amerykanie zbudowali odpowiednio wielki – i działający – już 2 grudnia 1942 r. (w Chicago, zespołem kierował Fermi). Ich pierwsza bomba atomowa – naukowcy z Projektu Manhattan nazywali ją między sobą Gadżetem – wybuchła 16 lipca 1945 na nowomeksykańskiej pustyni, w miejscu nazwanym przez jego hiszpańskich odkrywców Jornada del Muerto – droga umarłego.


Korzystałem z: Richard Rhodes, „Jak powstała bomba atomowa”; wyd. Marginesy, 2022; Bartosz Wieliński, „Atom dla Hitlera”, „Ale Historia”, 31.08.2015

Piotr Głuchowski

Reporter, publicysta i redaktor “Wyborczej” od 1990 r. Autor książek kryminalnych i non-fiction.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com